Przy głównym deptaku Barcelony – La Rambla stoi hala targowa, miejsce o dość długiej już, ponad 150-letniej historii. Idąc w dół, do portu, po prawej stronie skręćcie do hali targowej Mercat de Sant Josep, zwanej La Boqueria. Tam głównie handluje się żywnością. Jeśli szukalibyście czegoś na obiad, to pewnie mięso albo ryby mogą być istotne, ale np. owoce można spożyć od razu.
Licząc na ogromne rzesze turystów, sprzedawcy przygotowują wielkie ilości wszelakich sałatek owocowych. Mniejsze i większe pojemniki pełne pokrojonych kawałków kolorowych, dojrzałych i smacznych owoców przykuwają wzrok. Skwar dnia przekonuje, by spróbować ożywczego zestawu. Widok był tak sugestywny, że po prostu nie mogliśmy sobie odmówić i wszyscy popróbowali smakowitych i soczystych produktów.
W pamięci utkwiło mi jeszcze jedno stoisko. Nie tak barwne i ogólnie raczej niewielkie, ukryte po drugiej stronie hali. Pani sprzedawała tam przyprawy. Niesamowity był unoszący się wokół zapach. Dłuższą chwilę stałem tam oczarowany aromatami.
Wprawdzie obecnie na południu Europy kłopoty ekonomiczne psują nastroje, ale trudno im nie pozazdrościć słońca, ciepła, smacznych, dojrzałych w słońcu owoców, ciekawych zapachów, generalnie wszystkich tych doznań zmysłowych.
Dla nas istotny jest pewnie także dodatkowy aspekt, mianowicie pozytywny kontekst naszego tam pobytu. To najczęściej wakacje, czas wypoczynku. Wtedy świat wydaje się fajniejszy…
Uwielbiam zwiedzać targowiska podczas wypadów zagranicznych – te wszystkie przyprawy, owoce i inne smakołyki przyprawiają o zawrót głowy 🙂