Zakładam, że czytelnicy serwisu peregrynacje.pl są żywo zainteresowani turystyką. Lubią odwiedzać nowe, ciekawe miejsca. Chcą je także zapewne uwiecznić na zdjęciach, by móc wrócić do letnich wakacji w zimowe wieczory.
Warto takie zdjęcia zrobić jakimś przyzwoitym aparatem, a nie za pomocą np. takiego smartfona. Jakość zawsze ma znaczenie. Jakiś czas temu zauważyłem, że zdjęcia zrobione przez rodzinę nowej generacji kompaktem zaczęły niebezpiecznie wyglądać lepiej od efektów działania mojej sprawdzonej lustrzanki.
Ma ona już ładnych parę lat na karku. Kiedyś, w czasach “analogu” ten sam sprzęt mógł robić świetne zdjęcia i przez 20 lat. Wystarczyło tylko stosować coraz lepszy negatyw, czy slajd. Obecnie postęp w produkcji cyfrowych matryc tak przyspiesza, że po kilku latach aparat zbliżonej klasy potrafi zrobić znacznie lepsze, ostrzejsze zdjęcia.
Najwyraźniej przyszedł czas na zmiany… Przyzwoity aparat, tzn. korpus wymusił zakup przyzwoitego obiektywu. I tu zaczyna się ciekawa historia. Najpierw miał to być produkt firmy trzeciej (nie producenta korpusu), bo nowoczesny projekt, bo wysoka ostrość i sprawna stabilizacja obrazu, a jeszcze rozsądna cena. Ale w nowym obiektywie pod soczewką już była widoczna pierwsza drobina kurzu. W moim starym obiektywie, jeszcze od analogowej lustrzanki kurzu wewnątrz nie zauważyłem po 20 latach… Na dodatek w ciągu 2 dni okazało się że prześwietla zdjęcia, hmmm. Serwis stwierdził, że to się może zdarzyć i oni mogą to wyregulować. O nie, nie – oddałem go.
Po tej próbie pomyślałem jednak o wyrobach producenta aparatu. Przyjrzałem się w sklepie 3 różnym obiektywom – wszystko standardowe zoomy, ale innej klasy cenowej. Zdecydowanie wrażenie najwyższej jakości robił oczywiście obiektyw najdroższy. Po namyśle, po ostatnich doświadczeniach i zgodnie z zasadą, że biednego nie stać na tanie rzeczy, poprosiłem o sprowadzenie nowego obiektywu prosto z magazynu. Oczywiście nie chciałem obiektywu “demo” z półki.
Pierwszy obiektyw przyjechał z odpryskiem warstwy odblaskowej na przedniej soczewce. To tak z fabryki? Czy może jednak ktoś już zakładał nieumiejętne dekielek na obiektyw? Odpadł. Następny przyjechał też chyba nowy, ale personel ponoć wyczyścił zaparowaną przednią soczewkę. Tak zamazanej dawno nie widziałem. Odpadł.
W innym sklepie zamówiony także nowy, od producenta, przyjechał obiektyw z solidnym paprochem pod przednią soczewką. No to chyba jednak prezent z fabryki. Odpadł. Następny przyjechał i miał rysę na przedniej soczewce. Czy to w fabryce, czy w sklepie? Nie wiem. Odpadł.
W końcu piąty egzemplarz przyjechał w normalnym stanie, tzn. po obejrzeniu sprawiał wrażenie nowego i bez wad. Niesamowite, a powinno tak być od początku! W końcu to obiektyw znanego producenta i z górnej półki.
Co się dzieje? Kiedyś kupowałem nowy obiektyw (a trzymam się tego samego producenta sprzętu od 20 lat), to nie było dyskusji. Był nowy, szkło czyste, wewnątrz tylko szkło i powietrze, żadnych brudów. To było oczywiste! Czy wszystko schodzi na psy?
Mniej więcej w tym samym czasie serwisant wymieniał nam pokrywę pralki i rozmawialiśmy o zauważonej przeze mnie ostatnio tendencji pogarszania się jakości i trwałości wyrobów. Tak, on to także zauważył i to wśród wielu różnych marek.
Pralki są testowane na końcu linii produkcyjnej, to co powiedzieć o pralce, w której podczas instalacji u klienta i po wyjęciu z oryginalnych opakowań brakowało jakiegoś węża przy pompie? Albo co powiedzieć o lodówce, która rozpakowana u klienta była poobijana, a oryginalne opakowanie nie nosiło śladów uszkodzeń?
Z fabryk wychodzą buble. Skojarzyłem to z niedawno czytanym artykułem na temat samochodów, których producenci zdecydowali, że ich trwałość nie musi być za długa. Niektórzy wręcz zakładają, że żywotność silnika na poziomie 150 tys. km przebiegu auta wystarczy. Na pewno?
Tak drogie wyroby jak samochody, kupuje się z myślą o odsprzedaży po kilku latach na rynku wtórnym, by nieco dołożyć i kupić nowe auto. Jeśli żywotność samochodu będzie krótka, nie będzie rynku wtórnego. Kto kupi więc tak drogie i nietrwałe wyroby? Obawiam się, że producenci, którzy tak planują stracą nabywców.
To dla nas, klientów dość niepokojące sygnały. Kupując nowy produkt, trzeba go dokładnie obejrzeć i sprawdzić. Producenci mają nas za ślepą tłuszczę, której wszystko da się wcisnąć?