Wiele wskazuje na to, że 2015 będzie rokiem El Niño. Zjawisko występuje cyklicznie, w różnych odstępach czasu. Słabnący wiatr ze wschodu nie popycha mas wody na Pacyfiku od Ameryk w stronę Azji i Australii, co powoduje, że chłodna woda nie pojawia się u zachodnich wybrzeży Ameryki Południowej i ogólnie temperatura wody na powierzchni środkowego Pacyfiku (okolice równika) rośnie.
Przejawem dla nas istotnym są obfite deszcze (i czasem powodzie) w Ameryce Południowej oraz upały i susze w Australii i Azji Południowo-Wschodniej. Warunki pogodowe wpływają na wegetację roślin i ewentualnie na wysokość zbiorów.
I tu wyjaśnienie dlaczego o tym piszę. Nie usłyszałem o tym bowiem w wiadomościach, nie przeczytałem na stronach meteorologicznych czy przyrodniczych. Zobaczyłem informację o El Niño w serwisie ekonomicznym.
To znak czasu i efekt globalizacji. Handlujący produktami spożywczymi starają się przewidzieć ich dostępność, więc także ceny. Inwestorzy przeliczają wpływ zmian cen/kosztów żywności na wyniki ekonomiczne gospodarek, na notowania giełdowe itd. itp.
Dodatkowo same warunki meteorologiczne, szczególnie anomalie pogodowe bezpośrednio oddziałują na różne obszary ziemi, na różne państwa i na ich gospodarki.
Coraz lepiej rozumiemy jak wiele rozmaitych elementów naszego życia wiąże się ze sobą. Jak skomplikowane i ścisłe mogą być powiązania natury, klimatu i ekonomii. Z drugiej strony, mamy świadomość, że im więcej wiemy, tym więcej pojawia się kolejnych znaków zapytania.
Ciekawe jaki ten rok będzie u nas, w Polsce, w Europie…