Jednym z najpopularniejszych zwrotów roku 2016 stało się post-truth, czyli post-prawda, czy może raczej niby-prawda. Dodam, że nie podoba mi się ten zwrot, sugeruje zgodę na relatywizowanie rzeczywistości. W przypadku prawdy sprawy wyglądają czarno-biało. Albo coś prawdą jest, albo nie.
Od dłuższego już czasu trudno było przebić w prawdomówności wielkiego brata ze wschodu. Wmawiał wszystkim, że nie ma jego żołnierzy tam gdzie byli, że to nie jego rakiety zestrzeliwują samoloty. Przekonywał dość topornie, że wydaje nam się tylko, że widzimy co widzimy.
Natomiast 2016 to chyba rzeczywiście był rok przełomowy. Okazało się znacznie szerzej, że można wygadywać niemal dowolne bzdury i ludzie w nie uwierzą. A jeszcze do niedawna powiedzielibyśmy, że to jakaś niedorzeczność, że tylko głupkom da się wszystko wmówić.
Politycy nigdy nie uchodzili za szczególnie prawdomównych, ale generalnie dotychczas starali się nie posuwać za daleko. W mijającym roku puściły bariery, politycy stali się mistrzami w opowiadaniu dowolnych kłamstw, byle tylko wygrać referenda czy wybory. Fala nacjonalizmu i populizmu wylała się szerokim nurtem.
Brexit stał się świetnym przykładem. Główni brexitowcy wmawiali ludziom, aby nie słuchać ekspertów, bo przecież obywatel wie lepiej. Opowiadali, że Wlk. Brytania płaci co tydzień za członkostwo w UE jakieś straszne miliony funtów, które obiecali przeznaczyć na ich narodowy fundusz zdrowia.
Już w dzień po wygranej, wycofywali się mówiąc, że niczego nie obiecywali. A tak w ogóle zwycięstwo tak ich wystraszyło, że postanowili zabrać zabawki i czmychnąć z piaskownicy.
Dla wszystkich jednak nowym mistrzem pozostanie chyba Donald Trump. Wiele jego wypowiedzi było tak oderwanych od rzeczywistości, że komentatorzy zastanawiali się czy może jednak chciał on powiedzieć coś innego. Według sprawdzaczy faktów, w kampanii był numerem jeden jeśli idzie o mijanie się z faktami. A on miał po prostu fakty w nosie, chciał wyłącznie trafić do uczuć wyborców. Co smutne, to mu się udało.
Bardzo pomagały politykom media społecznościowe. Ukazywały się tam jakieś zupełnie kuriozalne informacje. Przez nikogo nie weryfikowane trafiały do dużych grup przyjmujących wszystko bezkrytycznie. Ciekawie połączyły się w tym roku “facebook” i “fake news”…
W mediach społecznościowych użytkownicy zbijają się w grupy podobnie myślące. Łatwo akceptują informacje zgodne z ich postrzeganiem świata, choćby były najbardziej bzdurne. Są za to głusi na fakty.
Hitem były doniesienia o młodych ludziach z miasteczka Veles w Macedonii, którzy stworzyli ponad 100 stron internetowych propagujących jakieś bzdurne newsy skierowane do wyborców Trumpa. Mieli tak wiele wejść, że nieźle zarobili na reklamie. Niestety newsy poszły w świat.
Ludzie mają dość ekspertów, poważnych mediów odnoszących się rzetelnie do informacji. Ludzie wierzą w to, co im odpowiada, omijają fakty pokazujące gdzie leży prawda, bo fakty wymagają przemyślenia, a dzisiaj coraz mniej ludzi chce wysilać mózg.
Ciekawostką mogą być wyniki pewnych badań naukowych. Otóż jeśli ludzie uwierzą w nieprawdziwe informacje, to gdy liberałowi przedstawi się fakty, raczej zmieni zdanie, jeśli konserwatyście przedstawi się prawdziwe fakty, to jeszcze utwierdzi się w swoich mylnych przekonaniach. Hmm…, no coś jest na rzeczy.
Krótko po brytyjskim referendum Putin ogłosił, że on w tym palców nie maczał, co oczywiście dało do myślenia i można było spokojnie założyć, że było odwrotnie. Przy wyborach w USA tak się napracowali jego hakerzy i trolle, tyle śladów zostawili, że obecna administracja amerykańska nie mogła nad tym przejść do porządku dziennego. Oficjalne potwierdzenia faktów i akcje podjęte przez rząd USA dają jasny sygnał.
Czy to wpłynie na użytkowników sieci? Czy nakłoni do krytycyzmu, obiektywizmu, poszukiwania prawdy?
Mijający 2016, jako rok nieprawdy, zapisał się mocnymi akcentami w życiu społecznym i politycznym, a czekają nas w 2017 roku ważne wybory w dużych państwach Unii. Bardzo ważne także dla nas. Wygląda na to, że wszelkiej maści nacjonaliści i populiści dostaną silne wsparcie z zewnątrz.
Smutne jest to, że przyzwyczajamy się do kłamstw w debacie publicznej, nie weryfikujemy kłamstw na forach czy w mediach społecznościowych. Czy naprawdę stajemy się zupełnie bezkrytyczni, kretyniejemy?
Życzę Wam i sobie aby 2017 nie był rokiem głupoty. Aby był rokiem powrotu do rzeczowości i normalności.