Jadąc do Włoch na wakacje, czy to letnie, czy zimowe nastawiamy się na wypoczynek. Liczymy na przyjemności i fajnie spędzone chwile. Ale…
Jadąc tam samochodem, uważajmy na ograniczenia prędkości. Z każdą bowiem wizytą w tym kraju zauważam wzrost liczby fotoradarów. Zobaczycie je na drogach szybkiego ruchu, na zwykłych drogach krajowych, ale oczywiście głównie w terenie zabudowanym.
O włoskich drogach pisałem już na blogu, o ich coraz gorszej ostatnio jakości i rosnącej liczbie wprowadzanych ograniczeń prędkości, wielu moim zdaniem dość dziwnych. Chyba Włosi początkowo niezbyt tymi ograniczeniami się przejmowali i stąd fotoradary.
Piszę o tym, bo dynamika zmian jest zauważalna. Byliśmy w Alta Badia pół roku temu, latem i ostatnio zimą na nartach. Latem, w miasteczkach doliny fotoradarów nie było, raczej można było napotkać patrol policji z radarem w ręku.
Zimą, jadąc przez dolinę ze zdziwieniem zauważyłem, że niewielki (z metr wysoki) czerwony słupek z fotoradarem stoi już w każdej miejscowości. I to nie tylko przy głównej drodze, gdzie jest największy ruch i jakieś potencjalne niebezpieczeństwo. Zauważyłem je także na bocznych uliczkach.
Przykładem Corvara, gdzie na ulicy przy głównej gondoli Boe jest spory parking i pełno tam zawsze aut. Wprowadzono w tym miejscu ograniczenie do 30km/h i w tym roku zimą także tam pojawił się fotoradar.
Nie zauważyłem go jadąc samochodem, bo szukałem miejsca do parkowania i siłą rzeczy jechałem powoli, jak zresztą większość kierowców w tym miejscu. Dopiero później, idąc pieszo na Boe zobaczyłem czerwony słupek z namalowanym małym znakiem ograniczenia prędkości 30km/h. Co akurat jest rozsądne, bo przynajmniej wiadomo jaką prędkość mierzy, gdyby człek się zagapił i nie zorientował, wjeżdżając na ten odcinek drogi.
Dodam jeszcze, że przy drogach krajowych najczęściej stały fotoradary w postaci niewysokich szarych skrzynek z namalowanym małym znaczkiem policjanta. Generalnie były dość trudne do zauważenia na poboczu drogi. Czasami trafia się czarna rura z kamerą i lampą błyskową, stojąca na poboczu lub pomiędzy pasami ruchu.
Uważajcie więc, bo współpraca służb w ramach UE rozwija się owocnie i coraz więcej rodaków otrzymuje mandaty z zagranicy. Mogą one być bardziej dolegliwe, bo wysokość podobna do naszych, ale wystawione są w euro…
Zapłaciłem 35 € w płn. Włoszech za przekroczenie o około 12 km/h. Przysłali po 2 tyg, zapłaciłem VISą. Jechałem tunelem, gdzie były dwa pasy a ja byłem na lewym, przede mną jedno auto. Nasz pas jechał ok 85km/h a prawy ok. 70 za ciężarówką. Zbliżał się koniec tunelu. Golf przede mną troszkę przyhamował i zjechał na prawy pas zwalniając do prędkości tamtych aut, myślałem, że mnie uprzejmie puszcza. Na środkowym murku, oddzielającym od przeciwległego kierunku ruchu, wisiał fotoradar, błysnęło i .. myślę, luzik, jechałem przecież powoli, spojrzałem na licznik, tuż ponad 80, spoko, nie przyślą. Jak wróciliśmy, za 8 dni awizo i zdziwienie. Jakbym nie zapłacił to kierują do sądu komorniczego. Wszystko po polsku opisane w porozumieniu z policją polską. Punktów nie ma, ale 150 PLN zabolało. Teraz zawsze jeżdżę max +5km/h, a jestem dwa razy w roku w okolicy Gardy, przez Austrię, gdzie kolega zapłacił 150 € – też fotoradar! Uważajcie!!