Rzym, pod względem ruchu samochodowego, to szalone miasto. Na ulicach trzeba uważać, jadąc autem przez stolicę Włoch warto mieć oczy ze wszystkich stron głowy.
Ruch jest ogromny, a każdy próbuje wymuszać sobie przejazd. Skutery wciskają się przed auta, auta przed skutery i inne auta. Piesi przed auta, auta jadą pieszym po piętach na przejściu dla pieszych… Dość to chaotyczne i momentami niebezpieczne.
Widząc jak taksówkarz przebija się przez ruch uliczny, zastanawiałem się kiedy w końcu w coś uderzy. Nie uderzył… Ciekawy był widok aut dojeżdżających do wąskiego przejazdu przez mur miejski, szerokości jednego auta, a ustawiali się w trzy rzędy, atakowali z prawej i z lewej i każdy próbował być szybszy. Trzeba było mieć stalowe nerwy. Nie poobcierali się… Dalej, na jezdni jednokierunkowej z dwoma pasami ruchu, było pełno aut i nagle wszyscy, z obu pasów skręcali w prawo w ulicę wąską, z jednym pasem. Zamieszanie i przepychanka, ale dawali radę…
Trochę inaczej niż u nas funkcjonują światła na skrzyżowaniach. Światło zielone dla pieszych zapala się na stosunkowo krótko, a potem długo pali się żółte. Nie wiem czy to ma działać ostrzegawczo, czy ma zmobilizować do szybszego przejścia przez pasy, ale na początku było trochę mylące.
Jest tam ciasno, mało miejsc do parkowania i wykorzystany jest każdy dostępny metr pobocza. Takiej ilości małych aut jak w Wiecznym Mieście jeszcze nie widziałem. Pełno tam Mini, Toyot IQ, ale szczególnie Smartów ForTwo. Rzym to miasto Smartów, no i poobijanych samochodów.
Jeśli wybieracie się tam własnym autem, lepiej je zostawić z dala od centrum, na peryferiach, na parkingu i korzystać z komunikacji publicznej (metra). Macie szansę powrócić do domu całym i nieodrapanym samochodem. Włosi mają wprawę w tej walce na drodze, nas może ona zaskoczyć.