W centrach, szczególnie historycznych wielu włoskich miast nie można poruszać się samochodem bez zezwolenia. Z uwagi na ciasnotę, walkę z zanieczyszczeniem powietrza wprowadzane są strefy ograniczonego ruchu, zwane ZTL (Zona a Traffico Limitato).
Widząc tablice z napisem ZTL lepiej bez zezwolenia nie wjeżdżać. W wielu miejscach funkcjonują kontrole także automatyczne z fotorejestratorem. Nie warto potem otrzymywać mandaty ze zdjęciem z wakacji… Jeśli delikwent nie jest złapany bezpośrednio na miejscu i jest obcokrajowcem, władze mają rok od określenia sprawcy na przesłanie mu mandatu poza granice Włoch.
Są i inne pomysły na ograniczenie ruchu – nie tylko ZTL. Przykładowo w Rzymie czasami wprowadza się ograniczenia w ruchu polegające na zezwoleniu na jazdę w mieście samochodów naprzemiennie w co drugi dzień z numerami rejestracyjnymi parzystymi i nieparzystymi.
W Mediolanie wprowadzono ostatnio, na razie w formie testu, na 18 miesięcy Area C. To opłata “od zatłoczenia” za wjazd do centrum miasta (ZTL Cerchia dei Bastioni) w wysokości 5€ dziennie, obowiązuje ona w dni powszednie od 07:30-19:30.
Motywują to potrzebą:
- zmniejszenia ruchu samochodowego w centrum Mediolanu,
- poprawy sieci komunikacji publicznej,
- znalezienia środków na poprawę lokalnej infrastruktury,
- poprawy warunków życia mieszkańców, ograniczenia hałasu i zanieczyszczeń.
To kierunek zmian jakie następują. Nie tylko zresztą we Włoszech – vide opłata za wjazd do centrum Londynu. Jako turyści musimy być na to przygotowani.
Wielokrotnie widziałem jak turyści wjeżdżali samochodami do centrum miasta – pomimo ograniczeń, albo pod sam obiekt historyczny, który chcieli zwiedzić. Nie wiem czy to brak wyobraźni, czy lenistwo. Pomijając kwestie prawne, często jest to niepraktyczne rozwiązanie.
Centra miast są zatłoczone i nawet, gdy można do nich legalnie wjechać, zazwyczaj bardzo trudno znaleźć tam miejsce do parkowania. Poza centrum o miejsce łatwiej, ale także bywają te miejsca tańsze, czy wręcz za darmo. Trzeba się tylko potem nieco przejść, ale przecież to “dla zdrowia”…
I bardzo dobrze – kto był we Włoszech ten pewnie wie, jak tam jest – ciągły zgiełk i tłok.