Piszę “znowu”, bo sytuacja przypomina tą sprzed roku. Wtedy też gwałtowne ulewy narobiły szkód. Obecnie sytuacja meteorologiczna była i chyba ciągle jest niesprzyjająca w dwójnasób. Ulewne deszcze spowodowały wystąpienie rzek z ich brzegów, a bardzo silny wiatr dodatkowo wywołał wielką falę przypływu i woda zalała Wenecję. Wzrost poziomu wody o 1,5m ponad normę to szósty najwyższy od półtora wieku…
Zdjęcia z podtopionej Wenecji pokazują, że ludzie się tam przyzwyczaili do takich zjawisk, a nawet są i uśmiechy na twarzach. Dla mnie jednak ten widok zawsze jest przygnębiający.
Tym razem ucierpiały szczególnie północne i środkowe Włochy, przede wszystkim nasza ulubiona Toskania. Wystąpiły problemy z komunikacją kolejową, nieprzejezdne były odcinki autostrad. Przyroda wyraźnie informuje nas, że Włochy fajne są wiosną, latem i ewentualnie wczesną jesienią, później już nie.
Podróżujących do północnych Włoch ostrzegał również nasz MSZ. Gorzej, że teraz deszcze dalej mają tam padać…
Ostatnio relatywne często zwracają moją uwagę groźne zjawiska meteorologiczne. Trzęsienia ziemi to chyba nie jest nasza robota, ale huragany, ulewy, poziom wody w oceanie? Wygląda na to, że obudziliśmy niebezpiecznego demona.