Byliśmy w tym roku w Chorwacji i z zaskoczeniem muszę przyznać, że moje opinie o taniej Chorwacji należą zdecydowanie do przeszłości. Ceny w tym kraju ostatnimi czasy poszybowały ostro w górę. Nie napiszę za wiele o cenach wynajmu, bo zdecydowaliśmy się dość późno i braliśmy co było dostępne, spełniając zakładane parametry. Poszukiwania apartamentu nie były za długie, ale niektóre ceny i tak zaskakiwały wysokością.
Cena jedzenia w sklepach, w restauracjach była wyższa niż za poprzedniej bytności. Cena parkingów, szczególnie w miejscach ciekawych turystycznie, była zauważalnie wyższa – teraz to 10kn/godz. Jeśli zostawicie auto na ulicy przy plaży, władze miasta wcisną Wam opłatę – dnievna karta to np. 30kn za owo parkowanie na ulicy.
Mieszkaliśmy niedaleko Nin i podczas pierwszej naszej tam wizyty przeszliśmy się, patrząc na ceny w restauracjach, w odniesieniu do oferty. Sprawdzaliśmy chyba we wszystkich knajpach. Ceny co najmniej takie jak we Włoszech, a oferta znacznie uboższa. Co ciekawe, mam wrażenie, że nawet różnorodność ofert w restauracjach w Polsce jest zdecydowanie większa niż w Chorwacji.
Jechaliśmy tym razem do Chorwacji, zahaczając o Wiedeń. Obiad w greckiej restauracji pod Wiedniem – popularnej, sądząc po ilości ludzi, był trochę droższy (65,80€), bo tam wzięliśmy wino. Za to w Nin za wino (tylko butelkowe) chcieli wielką kasę, więc zamówiliśmy wodę do picia i zapłaciliśmy 365kn (400kn z napiwkiem)! A jedzenie u Greka chyba jednak było lepsze.
Zwróciliśmy tym razem uwagę, że generalnie mają beznadziejny chleb. Zazwyczaj to biała buła, chlebów razowych nie ma, a coś co nazywa się ciemny, owszem jest ciemny, ale chyba karmelowy… Nawet u nas jest lepsze pieczywo, a co dopiero we Włoszech. Ceny chleba od 6 do 13kn, zależy jaki i w jakim sklepie.
Ceny paliwa – benzyna kosztowała ok. 10kn/l i zależało to od dnia tygodnia i typu drogi, przy której tankowaliśmy. Rozpiętość od ok 9,70kn w mieście i do ok 10,20kn przy autostradzie. Diesel był trochę tańszy.
Hitem na tym tle są, moim zdaniem, ceny biletów wstępu do parków narodowych. Kiedyś w miarę rozsądne, dzisiaj już nie. Przykład: wstęp do PN Jeziora Plitwickie kosztował w zeszłym roku 180kn, w tym 250kn od osoby… Kolejny to PN Krka i podwyżka cen ze 150kn na 200kn! To chore. Walą tam tłumy turystów, można więc ceny windować pod niebo.
Jeszcze przykład z Szybenika – twierdza sv Mihowila płatna poprzednio 20kn teraz jest wyceniona na 60kn (sic!). Tam nic nie ma! To tylko punkt widokowy, ale za tyle kasy! To nonsens, tyle kosztuje wstęp do PN Paklenica.
Dodam to tej listy także Trogir. Stare centrum na wysepce jest malutkie i malownicze, ale nic tam nie ma oprócz knajp i sklepów pamiątkarskich. A te ceny.
Trafiliśmy na parking przy rynku (budki z towarem lokalnym i chińszczyzną), przy głównym moście od strony lądu z ceną 15kn/h. Ceny w knajpach wysokie. Piwo po 40kn, Coca-Cola 0,25l 24kn, a kieliszek Aperol Spritz za 60kn… W sklepie z lokalnymi specjałami były m.in. lokalne wina po 170-200kn za butelkę, niektóre z nich widziałem w markecie po 49kn i 75kn. Warto uważać.
Szczytem wszystkiego jest Dubrownik. Miasto jest ciasno rozłożone pomiędzy morzem i wzgórzami, więc z parkowaniem jest kłopot. Parkowaliśmy na Dubrovnik Public Garage, relatywnie niedaleko starówki, a tu cena za godz. 40kn! Myślałem, że to już rekord świata, ale nie. Na parkingu przy murach (brama Pile) cena w sezonie to 75kn/h!
Byliśmy w Dubrowniku 4,5 godz i opłata za parking wyniosła 200kn. Piwo na starówce kosztowało 45kn za 0,5l, gdy w Zatonie w knajpie 22kn. Espresso 24kn itd. itp. Ceny z księżyca, na zasadzie “bo mogą”. Turystów pełno, zawsze jakiś się znajdzie, kto zapłaci. Wejście na mury teraz po 200kn od osoby. Obecność wielkich tłumów turystów nieco wyjaśnia spora liczba sklepów z akcesoriami “Gry o tron”, którą i tam kręcono.
Właściciel naszego apartamentu w rozmowie zasugerował, że jak sam był z żoną w Dubrowniku jakiś czas temu i pił w restauracji tamto drogie piwo, a ona to drogie espresso, to lokalesi tam mieszkający dostawali ceny “normalne”, czyli dużo niższe. Ciekawy układ. Chorwat, a sam był raczej zbulwersowany.
Jak dodał, wszyscy tam chcą się szybko dorobić na turystyce, a nawet ich rząd zachęca, aby wyciskać z turystów, ile się da. Sam miał do tego większy dystans, bo oboje z żoną pracowali w Zagrzebiu, a wynajem to był tylko projekt uboczny.
Przy tym wszystkim niestety trzeba dodać, że infrastruktura nie nadąża za rozwojem turystyki. Daleko mi do nacjonalizmu, ale muszę przyznać, że porównując kraje w ramach demoludów, Polska ma lepiej rozwiniętą infrastrukturę niż Chorwacja.
Parkingów tam mało. Niektóre bary czy knajpki przypominają takie co słabsze przybytki z Polski, a nie np. z Włoch. W szczycie letniego sezonu, kiedy nie ma opadów deszczu zaczyna brakować bieżącej wody.
Wiedzą jaki mają klimat, żyją z turystyki, więc oczywiste byłoby inwestowanie w zbiorniki retencyjne, odsalarnie wody morskiej etc. A tu chyba nic z tego. Nasz gospodarz (nota bene bardzo sympatyczny pan) wyjaśniał nam zawiłości sytuacji i dodał, że 2 lata wcześniej były takie braki wody, że turyści po prostu wyjeżdżali przed terminem.
Wyciągamy prosty wniosek – jeśli koszty pobytu są obecnie w Chorwacji na poziomie jak we Włoszech, a jedzenie i usługi na niższym, to lepiej jechać do Włoch. Może po prostu Chorwacja jest obecnie zbyt popularna i trzeba odczekać aż ludzie dostrzegą, że fajnie to już było.
Jedyne co ratuje Chorwację, to czysta woda w Adriatyku, ale ta od morza – omywana przez prądy, a nie w płytkich zatoczkach nieco od morza odciętych. No i niektóre stare centra miast, o ile nie przeginają z cenami dla turystów.