Filoncino, zwane włoską bagietką, to rodzaj pieczywa. Przygotowywane z białej mąki, chrupiące na zewnątrz, puszyste w środku, w kształcie najczęściej przypomina krótszą, pękatą bagietkę. Mniej więcej jak coś, co kiedyś u nas zwano bułką paryską. Ale to akurat złe porównanie, ponieważ nasza bułka paryska kojarzy się wielu osobom po prostu z gumowatą bułą. Włosi takiego pieczywa nie pieką.
Chlebek, czy może jednak bułka filoncino często serwowana jest przecięta na pół i wypełniona np. mozzarellą i pomidorami, ewentualnie także z mięsem, albo z… i tu lista różnych możliwości.
Kiedy wspominam filoncino, to tak naprawdę nie myślę o chlebie, tylko o… pizzy. Otóż w naszej ulubionej pizzerii w Mitterolangu – miejscowości we włoskich Dolomitach, serwują właśnie pizzę filoncino. Jest to ciasto zwinięte w rulon, w środku wypełnione nadzieniem – główny składnik to np. ser brie albo tuńczyk, z dodatkami. Ale właśnie kształtem pizza przypomina ów chlebek i stąd nazwa. Podawana jest na długiej, wąskiej desce. Jak się ją rozcina, ze środka wypływa gorący, roztopiony ser. Nie muszę chyba dodawać, że pizza ta jest smaczna… Co ciekawe takiego filoncino gdzie indziej nie spotkaliśmy.
Człek głodny po nartach szedł do restauracji i tam zamawiał między innymi właśnie filoncino. Sezon akurat narciarski, więc Dolomity chodzą po głowie, no i oczywiście nie tylko szusowanie po górach, ale i czas po nartach.
Ciekawe jest to, że ilekroć pomyślę o włoskim jedzeniu, o jakimś daniu, to mam pozytywne skojarzenia. To chyba dobrze świadczy o tej kuchni…