Przejeżdżaliśmy ostatnio przez północne Włochy i pierwszy raz mieliśmy jakiś kłopot, który wskazywał na jakość paliwa. Dotychczas w ciągu wielu lat, wielokrotnie tankowałem paliwo we Włoszech w bardzo wielu różnych miejscach, na stacjach wielkich sieci oraz na jakiś małych lokalnych, nie wyglądających “reprezentacyjnie” i nie miałem problemów.
Tym razem jechaliśmy z okolic Genuy do Corvary w dolinie Alta Badia, w Dolomitach. Przy autostradzie, na jednym z “miejsc serwisowych” (servizio area), gdzie zazwyczaj jest stacja benzynowa i restauracja, zatrzymaliśmy się by kupić coś na drugie śniadanie. Przy okazji zatankowałem paliwo, jako że wskazanie jego poziomu było poniżej połowy i chciałem zaoszczędzić sobie kolejny postój. Stacja TotalErg wyglądała jak wiele innych przy autostradzie, zwróciła natomiast moją uwagę dobra cena, chyba najniższa jaką w czasie tego wyjazdu zapłaciliśmy za paliwo we Włoszech.
Jazda dalej przebiegała bez niespodzianek, oprócz ślamazarnego przesuwania się w korku na A22. Jechaliśmy od południa, więc A22 opuściliśmy przy Val Gardenie i dalej kierowaliśmy się w góry na przełęcz Passo Gardena. Już od połowy doliny, tak od Ortisei zauważyłem dziwny efekt jakby auto miało czkawkę. Najpierw myślałem, że mi się wydawało, że to może podskok na nierównej drodze. Potem, że może noga na pedale gazu drgnęła. Ale nie, jadąc dalej równo na gładkiej nawierzchni znowu poczułem czknięcie silnika – krótki spadek obrotów. Zauważyła to także rodzina.
Jechaliśmy coraz wyżej i droga była coraz bardziej kręta. Minęliśmy Plan de Gralba i zaczęliśmy się wspinać serpentynami na Passo Gardena. Od czasu do czasu czknięcie silnika powodowało coraz bardziej napiętą atmosferę. Nie było to najlepsze miejsce na awarię. Szczęśliwie na drodze SS243 mniej serpentyn jest od strony Val Gardeny (nasz podjazd), a więcej po drugiej stronie, w Alta Badia (nasz zjazd).
Widoki z przełęczy wspaniałe, zjazd polegający głównie na hamowaniu silnikiem odbył się bez kłopotów, więc można było odetchnąć. W Corvarze dolałem później paliwa na stacji (ponad połowa baku) i wracając do domu – tym razem na północ, doliną Alta Badia – nie mieliśmy żadnych niespodzianek, oprócz, jak zwykle, korków…
Auto zachowuje się teraz normalnie, podejrzewam więc, że tamte kłopoty mogły być związane z jakością paliwa, które wtedy zatankowałem. Nie wiem czy benzyna była “chrzczona”, czy mieli pustawe już, a przy tym brudne zbiorniki. Jak to zwykle bywa – jak się dużo jeździ zawsze coś może się przytrafić…