Jeszcze o Sandy

Ostatnio w telewizji na kanałach popularnonaukowych pojawiły się filmy dokumentalne przedstawiające efekty uderzenia huraganu Sandy na wschodnie wybrzeże USA. Dzięki wszędobylskim smartfonom obecnie można bardzo szybko pozyskać materiał wideo od naocznych świadków.

Amatorskie materiały pokazały jak było tam niebezpiecznie. Komentarze ludzi dodały element grozy. Ujęcia już po przejściu huraganu ukazały w całej pełni tragiczny obraz zniszczeń.

Jeden z programów na Discovery Channel był o tyle ciekawy, że dodano tam komentarze meteorologów. Doskonale tłumaczyły one co też tam się stało.

Najciekawsze było to, że matematyczne modele pogodowe są już tak doskonałe, iż praktycznie prawie idealnie udało się przewidzieć rozwój wypadków. Widząc przewidywaną trasę sztormu i jego rozwój fachowcy nie chcieli wierzyć własnym oczom. Myśleli, że to niemożliwe. A jednak… 

Niszcząca moc huraganu była efektem splotu kilku wydarzeń, który zdarza się bardzo rzadko.

Często huragany tropikalne po ataku na Karaiby przesuwają się na północ nad Atlantykiem, nad którym się wyciszają. Tym razem było to niemożliwe z uwagi na silne układy wyżowe nad Grenlandią. Graniczna linia wyżu zagrodziła drogę Sandy na północny-wschód i skierowała na północny-zachód – na ląd.

Zbliżając się do kontynentu, huragan tropikalny zetknął się z zimnym powietrzem frontu arktycznego, który schodził z północnego-zachodu. Ten front “rozpędził” jeszcze bardziej Sandy i powiększył wir do monstrualnych rozmiarów.

Ukształtowanie wybrzeża w New Jersey spowodowało, że pchana wiatrem woda zbliżając się do brzegów, podniosła się w wielką falę. Niestety dodatkowo, z uwagi na fazę księżyca, nałożył się na to największy pływ, co spowodowało, że w niektórych miejscach fala dochodziła do 5 metrów. Na to nie były przygotowane wały ochronne.

Z jednej strony możemy pomyśleć jakie to szczęście, że nie mieszkamy w strefie huraganów. Z drugiej jednak, należy się zastanowić jakie czynniki mogą się zaskakująco nałożyć na siebie i wywołać katastrofę także w naszej części świata.

Jedna myśl nt. „Jeszcze o Sandy

  1. Pingback: Huragan u nas w rok po Sandy | Peregrynacje.pl - blog

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.