Amerykański prom kosmiczny Endeavour wystartował dzisiaj, by dowieźć załogę i specjalistyczny sprzęt badawczy na międzynarodową stację orbitalną w ramach misji STS-134. Niby nic nadzwyczajnego. Takich komunikatów wysłuchaliśmy już wiele. Ale… to jego ostatnia misja. Po powrocie na ziemię trafi do muzeum w Los Angeles.
Ta informacja mnie zainteresowała. Jeśli Endeavour – najmłodszy z promów kosmicznych – kończy swój żywot operacyjny, to co z pozostałymi wahadłowcami, co dalej z programem misji astronautycznych NASA?
Otóż sprawa wygląda ciekawie. W tym roku NASA przeprowadzi jeszcze tylko jedną misję, planowaną na lipiec, wykorzystując po raz ostatni prom Atlantis. Potem NASA zamierza dostarczać na orbitę ludzi i sprzęt w inny sposób. Astronautów początkowo będzie wysyłała rosyjskimi statkami Sojuz, a ładunki dostarczać na orbitę będą prywatne firmy. No, nie będzie to na razie UPS, ale w perspektywie czasu, kto wie…
Amerykanie doszli do wniosku, chyba słusznego, że prywatny biznes przeprowadzi lot kosmiczny na orbitę ziemi taniej, a może i bezpieczniej niż robiono to dotychczas. Swoje fundusze badawcze NASA skieruje na przygotowanie lotów załogowych na większe odległości, mówi się o Księżycu, a nawet o Marsie.
Przewiduje się, że w perspektywie paru lat kilka firm amerykańskich będzie przeprowadzało komercyjne loty kosmiczne. Prywatni przewoźnicy już są. Cztery firmy dostały pieniądze od NASA na przygotowanie swoich kapsuł, czy też promów, to SpaceX, Blue Origin, Sierra Nevada Corporation i oczywiście Boeing.
SpaceX w zeszłym roku przetestowała swoją rakietę Falcon 9 i kapsułę Dragon, wysyłając ją na orbitę. Lot odbył się zgodnie z planem, kapsuła wodowała na powierzchni Pacyfiku bez niespodzianek. Firma ma już kontrakt z NASA na dostarczanie ładunków na orbitę dla międzynarodowej stacji kosmicznej.
W ciągu 3-4 lat, prywatne firmy planują przejąć przewóz załóg na stację kosmiczną. NASA po prostu wykupi miejscówkę. A stąd już blisko do lotów turystycznych na orbitę ziemi. Turystów już tam kilku było, ale wyjazdy kosztowały słono. Po przejęciu lotów przez firmy prywatne, w warunkach konkurencji rynkowej sytuacja może ulec szybszej zmianie – na naszą korzyść. Jestem pewien, że kiedyś i my, zwykli turyści, będziemy mogli podziwiać niebieską planetę z jej orbity.
Obyśmy to mogli być my, a nie tylko nasze dzieci czy wnuki…