Listopad minął u nas raczej spokojnie. Nie był specjalnie mokry, nie był zbyt zimny. Nie zasypał nas śniegiem, jak to zdarzyło się Amerykanom. Tam zima przygnała z Arktyki z przytupem.
W listopadzie zaczyna doskwierać mi ciemność. Dni są już za krótkie. Kiedy to tego dołączy jeszcze pochmurna, mglista pogoda to w efekcie sekwencja szaro/ciemno/szaro/ciemno itd. nie jest fajna. Ale wystarczy, że wyjdzie słońce i choć przez parę godzin jest sympatycznie. Jednak w porównaniu z innymi miejscami nie jest tak źle.
W październiku pisałem o powodziach w północnych Włoszech. Miniony miesiąc był nawet gorszy. Solidne ulewy, silne wiatry i w konsekwencji powodzie, osunięcia ziemi – nie było Włochom lekko. Coraz bardziej niepokojące komunikaty z ostrzeżeniami na stronie naszego konsulatu w Mediolanie. Na stronach władz Ligurii zdjęcia z zalanych miast i coraz to nowe ostrzeżenia pogodowe. “Wysoka woda” w Wenecji. Nieciekawy obraz sytuacji.
Trudno się dziwić, że w parku Cinque Terre zamknięto wszystkie trasy turystyczne. Ciekawe czy po tej kolejnej mokrej jesieni uda się w końcu naprawić cały główny szlak pieszy od Riomaggiore do Monterosso al Mare? Mam obawy, że ciągle nie.
Niestety. Tej jesieni pogoda dała się we znaki. Nie tylko na północy…