Wczoraj na jednym z kanałów satelitarnych można było obejrzeć film zatytułowany Listy do Julii (Letters To Juliet), z 2010 r. Jest to lekka i sympatyczna komedia romantyczna. Każda pani obejrzy ją pewnie z przyjemnością.
Film opowiada o perypetiach młodej Amerykanki (granej przez Amandę Seyfried), która będąc w Weronie odpowiedziała na list pozostawiony w ścianie Domu Julii (tej z Romea i Julii) jakieś 50 lat wcześniej przez nieszczęśliwą dziewczynę.
Nie będę opisywał co się dalej wydarzyło, bo spali to film. Oczywiście jak to z romantycznymi komediami bywa, można się domyślać dalszego rozwoju wypadków. Ale bądźcie spokojni – produkt jest amerykański, więc jest przyzwoicie zrobiony.
Żona zachęciła mnie do wspólnego oglądania, zwracając uwagę na piękne pejzaże. Można zobaczyć kilka ujęć Werony, trochę Sieny i sporo ładnych widoków Toskanii, bo po tym regionie bohaterowie podróżowali. Przewija się w filmie również ów specyficzny dla Włochów wątek uwielbienia dla dobrego jedzenia i wina.
Dla tych, którzy znają Toskanię, będzie to przypomnienie. Dla tych, którzy jeszcze tam nie byli, będzie to mała próbka toskańskiego klimatu. Zobaczycie charakterystyczne drogi, wijące się wśród wzgórz i zaznaczone wykrzyknikami cyprysów. Ujrzycie klasyczne, toskańskie, kamienne domy, czy częste w tym rejonie winnice.
Zwróciło moją uwagę to, jak bohaterowie dojeżdżają do domostw rozsianych po okolicy, z dala od wsi po drożynach o szutrowej nawierzchni. Ich samochód był codziennie czyściutki. Jak pamiętam – nasz, po jednym przejeździe robił się biały…
Polecam na familijny wieczór, szczególnie w okresie nadchodzącej jesieni…