Fani przetworów owocowych nie martwcie się tym tytułem. Raczej powinni martwić się narciarze. Od początku tego roku spadło w Dolomitach wiele śniegu. Przed naszym tam przyjazdem były dni, że spadło i 40 cm białego puchu. Dawno nie widzieliśmy na dachach domów tak grubej warstwy śniegu.
Niestety sytuacja zrobiła się dość niebezpieczna i ze szczytów Marmolady – najwyższej góry Dolomitów 2 lutego zeszła lawina niszcząc część infrastruktury narciarskiej, głównie wyciąg Capanna Bill–Passo Padon.
Pani sprzedająca nam skipassy potwierdziła, że Marmolada jest od strony Arabby niedostępna i raczej w tym sezonie to się już nie zmieni. A robiliśmy sobie takie plany…
Sprawdziłem w Internecie i rzeczywiście na Marmoladę nie kursowała kolejka linowa, a u jej stóp nie działały wyciągi, za wyjątkiem jednego orczyka.
Cóż, w tym roku z Marmolady nie zjechaliśmy. Po powrocie ponownie sprawdziłem sytuację i okazało się, że kolejka na Marmoladę znowu jeździ, ale połączenia z Arabbą nie ma.
Faktem jest, że opady były obfite i za naszej tam bytności. Generalnie w poprzednie zimy trafialiśmy w górach na więcej dni słonecznych niż pochmurnych. Tym razem tylko przez jeden dzień prawie cały czas świeciło słońce.
Informacja o grubości pokrywy śnieżnej w górach równej 3 m brzmi dobrze, ale opady deszczu w dolinach i śniegu w górach nie poprawiają nastroju. Trasy narciarskie wyratrakowane wieczorem, przez noc zasypane śniegiem, od rana szybko pokrywały się muldami.
Może następny sezon będzie lepszy 🙂