Urząd Lotnictwa Cywilnego podał przedwczoraj, że polskie lotniska obsłużyły więcej pasażerów w 2010 r. (o 8,14%) niż w spadkowym roku 2009, choć do dobrego 2008 r. ciągle trochę brakuje (0,88%). Kto wie, gdyby nie pyły wulkaniczne, może byłoby jeszcze lepiej. Pod koniec 2010 r. dynamika zaczęła jednak spadać, więc obecny rok raczej nie zanotuje takiego przyrostu.
Częściej latamy – to fakt. Czy wygodniej i bezpieczniej, to kolejna kwestia.
Statystyki bezpieczeństwa ruchu lotniczego na świecie nie wyglądają źle. Dane publikowane w sieci pokazują, że rok 2010 wypadł wprawdzie tak sobie, szczególnie w porównaniu do lepszego – 2009 roku, ale generalnie trend jest pozytywny.
Prawie połowę ruchu lotniczego w Polsce obsługuje lotnisko w stolicy, ostatnio rozbudowywane. Kolejne lotniska na liście ULC – Kraków, Katowice, Gdańsk itd. planują rozbudowę lub się rozbudowują. Czyli jeśli nie jest dobrze, to jest szansa, że będzie lepiej.
A same loty? No cóż pogoda dała się niedawno wszystkim we znaki, ale abstrahując od takich wyjątkowych sytuacji, latanie nie nastręcza problemów. Czasami nawet dostarcza frajdy.
Czy spotkaliście się z tzw. “overbookingiem”, czyli nadkompletem rezerwacji? Kiedyś, czekając na europejskim lotnisku na lot samolotem “znanego skandynawskiego przewoźnika”, stojąc w kolejce przy bramce, usłyszałem ze zdziwieniem, że jest zbyt wielu pasażerów na ten lot i obsługa prosi o zgłoszenie się ochotników, którzy mogą polecieć później. Nie zauważyłem lasu rąk. Obsługa kilka razy ponawiała zapytanie, proponując w zamian jakieś vouchery, czy gotówkę. Najwyraźniej problem rozwiązali, bo samolot (ze mną na pokładzie) odleciał i to o czasie.
Był okres, że trochę mil lotniczych nabiłem, ale z tym zjawiskiem spotkałem się tylko wtedy. Ciekawe było to, dlaczego niektóre linie tak postępują. Systemy rezerwacji są dokładne i chyba skuteczne w kontroli wykorzystania miejsc. Ostatnio wyczytałem, że linie obawiają się nagłych rezygnacji osób, które nie stawiają się przed odlotem.
Nie wiem jaka jest skala tego zjawiska. W Europie chyba mniejsza niż w USA, ale też w USA rozmiar komunikacji lotniczej jest zdecydowanie większy, jako że transport lotniczy odgrywa tam ważniejszą rolę. Najwyraźniej amerykańskie linie lotnicze, maksymalizując zyski, wykorzystują overbooking (czy jak to także nazywają overselling) jako narzędzie. Przykładowo, pasażer późno kupujący droższy bilet może być cenniejszy niż ktoś, kto kupił tańszy bilet wcześniej. Czy to jest fair, szczególnie w przypadku lojalnego klienta, robiącego rezerwację z wyprzedzeniem, to inna sprawa.
Oczywiście w sytuacji, gdy nie będzie chętnych do dobrowolnej rezygnacji z przepełnionego lotu, linia może części pasażerów nie wpuścić na pokład, ale należy im się wtedy zgodnie z prawem odszkodowanie. Przewoźnicy zdecydowanie wolą jednak zamiast gotówki dawać wszelakie kupony na napoje, opcje “darmowych” biletów na inne loty etc., bowiem rzeczywisty koszt tychże dla firmy jest niższy niż nominalny, czy żywa gotówka.
Dotychczas w USA obsługa, jeśli była taka konieczność, przy bramce, wpuszczając na pokład szukała ochotników i proponowała kupony, vouchery etc. w zamian za rezygnację z tego lotu. Wraz z upływem czasu, gdy brak było chętnych, stawka rosła. Był to rodzaj aukcji. Co cwańsi pasażerowie widzieli i słyszeli jakie są propozycje, ile osób już się zgodziło, więc mogli poczekać na zaproponowanie wyższej stawki za rezygnację. Jaka frajda przed lotem, jak nie tym, to następnym…
Delta Air Lines wpadła więc ostatnio na pomysł ślepych aukcji. Pasażerowie lotów krajowych są pytani wcześniej, w czasie odprawy, jak oszacowują wartość swojej ewentualnej rezygnacji z lotu, gdyby taka potrzeba zaistniała. Czyli ci, którzy mogliby zrezygnować i chcieliby za to “więcej”, mogą przestrzelić. Ot metoda na obniżenie poziomu oczekiwać, no… tzn. kosztów. Oficjalnie chodzi o zaoszczędzenie czasu przy bramce, przed wejściem na pokład.
Przepisy dotyczące overbookingu, a jest on dopuszczony prawem, są też (po szybkim przejrzeniu) czytelniejsze i korzystniejsze w USA niż w Europie. Nawet sama Komisja Europejska zauważa, że przewoźnicy zbyt często korzystają z zapisu “przewoźnicy lotniczy byliby zobowiązani do wypłacenia odszkodowania pasażerom, chyba że odwołanie jest spowodowane zaistnieniem wyjątkowych okoliczności, których nie można było uniknąć pomimo podjęcia wszelkich racjonalnych środków“. Takie “jednoznaczne” zapisy prawne powodują, że pasażerowie oczekujący odszkodowania, zderzają się z nadzwyczajną okolicznością.
Spotkaliście się z tym zjawiskiem? Były problemy?
Tak czy owak, życzę Wam spokojnych i wysokich lotów, bez przymusowej zmiany planów.