Niemcy, ogromny kraj w środku Europy, z ich dobrze rozwiniętą siecią dróg, szczególnie autostrad, odgrywają ważną rolę komunikacyjną. Łączą wschód z zachodem i północ z południem. W tej sytuacji darmowe autostrady były dla nas – sąsiadów ogromną zaletą. Oczywiście dotyczy to samochodów osobowych, ciężarowe bowiem już od dłuższego czasu płacą myto.
No ale i tam już nie pojeździmy za darmo od 2016 roku. Jako kraj tranzytowy korzystali z tego ruchu osobowego tylko w postaci opłat za kupowane po drodze paliwo. Dołożą więc do tego jeszcze winiety. Jeśli będą to klasyczne winiety, nam dojdzie kłopot pamiętania o zakupie kolejnej naklejki i potem usuwania jej i kleju z szyby.
Gorzej, że ustawodawca niemiecki wpadł na pomysł skomplikowania systemu. Zamiast po prostu, jak pierwotnie zakładano, stałych opłat za 10-dniowe, 2-miesięczne i roczne winiety, uzależnił ich wysokość od pojemności silnika i poziomu emisji spalin. Trzeba ten skok na kasę przyprawić smaczkiem ekologii. Czyli np. prosta cena 10€ za 10 dni zastąpiona została klasyfikacją emisyjną w trzech kategoriach i trzema cenami 5€, 10€ i 15€. Fajnie. Już widzę ten prosty, przejrzysty system…
Komisja Europejska bada czy ustawa jest zgodna z prawem europejskim i na wyniki prac Komisji czekają sąsiedzi Niemiec, by te przepisy ewentualnie zaskarżyć. Problem bowiem jest z pomysłem, aby obywatele Niemiec mogli odliczyć owe opłaty od podatków. Co oznacza, że na wspólnym rynku inaczej mają być traktowani Niemcy i inaczej obcokrajowcy. Tylko my mamy zapłacić.
Biorąc pod uwagę kierunki wielu naszych wyjazdów biznesowych czy przede wszystkim turystycznych, nie sposób ominąć niemieckie drogi. Wyjazd na zachód Europy jest oczywistym przykładem.
Obecnie niektóre odcinki niemieckich autostrad permanentnie się korkują i tu pojawia się irytacja – płacić za stanie w korku…