Przeglądając ostatnio w Internecie informacje na temat nart, zauważyłem, że sporo włoskich witryn dorobiło się polskich wersji językowych. No może na wyrost jest pisanie od razu o “polskich wersjach” w sytuacji, gdy niecała treść jest spolszczona.
Wchodzisz przykładowo na stronę główną www.dolomitisuperski.com, a tu wśród możliwych do wyboru języków jest i “PL”. Radość trwa jednak krótko, bo już po wybraniu tej wersji, strona domowa jest po… angielsku. Owszem są w menu jakieś polskie słowa i co niektóre strony są rzeczywiście po polsku, tyle że niektóre…
Obok oczywiście włoskiej, niemieckiej (drugi język Południowego Tyrolu) czy angielskiej, są też wersje czeska, rosyjska i hiszpańska. Z ciekawości zerkasz na nie dla porównania, czy innych traktują lepiej, niż “NAS – Polaków!”. Treść stron rosyjskich jest przetłumaczona w większej części, pewnie bo alfabet jest zgoła inny. Ale wchodząc w szczegóły, trafiasz znowu na strony angielskie.
Czeskie wersje są podobnie słabo tłumaczone jak nasze. Śmieszniej, że tak samo po macoszemu potraktowano strony hiszpańskie.
Kilka innych witryn, na których udało mi się trafić na spolszczone strony wygląda podobnie. Chlubnym wyjątkiem jest przykład portalu reprezentującego lokalne, oficjalne ciała, zajmującego się promocją Trentino – www.visittrentino.it.
Wniosek – idzie ku lepszemu! Polska “rośnie w siłę”, a Polski turysta jest postrzegany we Włoszech jako coraz ważniejszy klient.
Nie wiem tylko, czy to oznaka naszej rosnącej siły nabywczej, czy raczej kryzysu dotykającego inne nacje…