Trzęsienia ziemi niestety się zdarzają. Na szczęście dla nas, Polska nie jest rejonem o dużej aktywności sejsmicznej. Doniesienia o kolejnych kataklizmach trochę odbieramy jak wieści z odległego świata, wprost nas nie dotyczą.
Wczorajsze trzęsienie ziemi we Włoszech odebrałem jednak bardziej personalnie. Epicentrum znajdowało się w środkowych Włoszech, pomiędzy Norcia a Amatrice, koło Accumoli, miejscowości położonej w górzystym terenie, na pograniczu Lacjum, Umbrii i Marche. Silne wstrząsy o sile 6,2 stopnia budzące ludzi o 03:36 w nocy, a także późniejsze wstrząsy wtórne dokonały poważnych zniszczeń.
W tym czasie ludzie spali w domach, turyści w hotelach. Za dnia mniej osób byłoby uwięzionych w rozpadających się budynkach. Wstrząsy dały się odczuć na znacznym obszarze Lacjum, Umbrii i Marche, nawet w odległym o 100 km Rzymie, czy w odległej o 80 km Perugii.
Wczoraj rano mówiono o 20-kilku ofiarach śmiertelnych, potem ta liczba rosła. Dzisiaj mówi się na razie o 250 ofiarach. W zrujnowanych Amatrice, Accumoli, Arquata i Pescara del Tronto ciągle szuka się ludzi w zwałach gruzu.
Skala zniszczeń i liczba ofiar pozwala porównać to trzęsienie do także silnego z 2009 roku i w sumie niezbyt odległego, bo epicentrum znajdowało się w okolicy L’Aquila w Abruzji. Zginęło wtedy ponad 300 osób.
Ten rejon jest jednym z najaktywniejszych sejsmicznie we Włoszech, z uwagi na zetknięcie płyt tektonicznych afrykańskiej i euroazjatyckiej, którego efektem są Apeniny.
W zeszłym roku spędziliśmy wakacje w Umbrii. Podróżowaliśmy całkiem niedaleko miejsc dotkniętych przez kataklizm. To daje inną perspektywę. Przecież to nie musiało zdarzyć się teraz.
Patrząc na przygnębiające zdjęcia z tych miejsc, dostrzegam promyk nadziei. Obok bowiem zrujnowanego starego centrum Amatrice ciągle stoją budynki nowej części miasta. Wyglądają na nieuszkodzone. Nowsza technologia budowy domów daje szansę przetrwać takie kataklizmy.