W naszym serwisie w wielu miejscach znajdziecie informacje, że w słonecznym klimacie południa Europy łatwo jest nabawić się poparzeń, że warto korzystać z kremów z filtrem UV, chroniących skórę.
Jesteśmy świadomi ryzyka poparzeń słonecznych i stosujemy niezbędne środki ostrożności, a pomimo to nie uchroniliśmy się ostatnio od kłopotów.
Będąc w minione wakacje na słonecznej, hiszpańskiej plaży wszyscy posmarowaliśmy się kremami z wysokim filtrem ochronnym. Spędziliśmy miło kilka godzin, często mocząc się w przyjemnie chłodnej wodzie Morza Śródziemnego.
Wieczorem wszyscy byli opaleni i nastroje popsuły tylko poparzone stopy. Jak to bywa na piaszczystej plaży, kiedy doszliśmy nad brzeg morza stopy były pokryte piaskiem. Wystawioną na słońce skórę posmarowaliśmy kremem, ale pokryte piaskiem stopy już nie. Piasek zmyła woda, a skóra została wystawiona na słońce. Powiecie, że to drobiazg, ale konsekwencje były poważne.
Praktycznie wszyscy dużo moczyliśmy się w słonej morskiej wodzie, a ona raczej dobrze wpływa na skórę, więc poparzenia nie były groźne, za wyjątkiem jednej osoby, która więcej przebywała na brzegu. Jej stopy, szczególnie jedna były bardzo poparzone. Wielkie bąble sugerowały problem.
Szczęśliwie pomógł telefon do znajomego dobrego lekarza, który z opisu wywnioskował oparzenia drugiego stopnia i zasugerował odpowiednie maści. Potem jeszcze telefon do kolejnego specjalisty – znajomej farmaceutki, która zidentyfikowała skład maści i zasugerowała odpowiednie substancje i ich łacińskie nazwy jakie powinny być w hiszpańskich specyfikach. Bo oczywiście lokalny aptekarz rozłożył ręce – nasze maści są tam nieznane…
Po kilka dniach nogi były wyleczone, ale zdecydowanie warto tego uniknąć.
Podsumowując – idąc na plażę, zawsze najpierw nasmarujcie kremem stopy, póki nie są oklejone piaskiem, potem dopiero kremujcie resztę odsłoniętej skóry i cieszcie się słońcem.