Za każdym razem kiedy jedziemy do Włoch, mam wrażenie, że Włosi (i Włoszki) prowadzą auta coraz gorzej. Oczywiście niektórzy i nie chcę generalizować, ale chyba coś jest na rzeczy.
Na drogach wielopasmowych – autostradach czy ekspresówkach często zjeżdżają poza linię dzielącą pasy, jadąc częścią auta po drugim pasie. Bardzo często ścinają zakręty, co jest wyjątkowo niebezpieczne i irytujące na ich lokalnych, bardzo wąskich i krętych drogach.
Wyprzedzanie z prawej, zmiany pasa ruchu bez zasygnalizowania manewru, czy nagłe wciskanie się na drugi pas, w wąską szparę między dwoma autami, to częsty widok.
Parę razy ledwo ominąłem auta, które bezsensownie wyjechały z podporządkowanej drogi i zatrzymały na prawie połowie pasa drogi z pierwszeństwem. Najwyraźniej kierowca musiał sobie szeroko popatrzeć czy coś jedzie i czy może wjechać, a widziałby i poza pasem ruchu – nie było tam żadnej przeszkody. Nie wiem czy to po prostu bezmyślność, czy już durnota! Wszystko fajnie jeśli pas przeciwnego ruchu jest akurat pusty…
Czasami prowadzi to do wypadków. Ostatnio wracaliśmy z Pizy do Florencji drogą szybkiego ruchu. Niestety zaraz za Pontederą był korek – postój na ok. 45 min.
Za Pizą była informacja na wyświetlaczu ponad drogą o ‘blocco’ – nie wiedzieliśmy czy to lepiej, czy gorzej niż ‘coda’ (korek). Było gorzej, bo w pewnym momencie po prostu auta stanęły. Więc znaczyło to, że nie jest to zwykły korek z szansą na powolną jazdę, tylko pełna blokada drogi.
Zachowanie Włochów (i Włoszek) było dość ciekawe, chyba charakterystyczne. Po jakimś czasie (10-15 min.), kiedy auta ciągle stały i nie było widoków nawet na pełzanie, zaczęły się otwierać drzwi i kierowcy wysypali się na drogę. Rozpoczęli namiętne dyskusje. Najpierw co się stało i jakie są widoki na jazdę dalej.
Staliśmy na lewym pasie, dokładnie na wysokości rozjazdu Pontedera, czyli już za zjazdem z naszej drogi ekspresowej, a przed wjazdem na nią. Po paru kolejnych minutach, gdy było wiadomo, że miał miejsce wypadek i ktoś koziołkował, zaczęły się rozważania jak wyjechać z tego korka.
Z tyłu widać było poruszenie. To kierowcy za nami kombinowali, by wycofać się nieco i jeszcze załapać na zjazd z ekspresówki. Ale nie było różowo, bo na ten pomysł wpadło więcej osób i w lusterku widziałem, że zjazd był już pełen aut poruszających się bardzo wolno na drogę lokalną. Wyobraziłem sobie cóż to działo się na owych lokalnych drogach… Kierowcy stojący przed nami, z boku, którzy stali na wjeździe na naszą ekspresówkę, także zaczęli zawracać i jadąc po wjeździe pod prąd wyjeżdżali z korka.
Po kilkukrotnych pomiarach laską (jeden z kierowców wspierał się na kuli…) oraz na tiptopki odległości pomiędzy stojącymi przed nami na prawym pasie ciężarówkami, a barierkami panie i panowie z dwóch samochodów przed nami i jednego obok nas uznali, że warto spróbować przebić się wprzód do wjazdu na naszą drogę, by potem uciec stąd pod prąd. Pomiary i dywagacje trwały jakieś 20 min.
W końcu zapadła decyzja i rozpoczęły się manewry. Nie mam nic przeciwko kobietom za kierownicą, ale byłem lekko spanikowany, bo panie tak kombinowały autami (z prawej i przed nami), że prawie by nas zahaczyły. Najlepiej wyjechał facet (o kuli) Hondą CRV, najszerszym z aut. Panie mniejszymi autami nie jechały tak sprawnie i prawie by porysowały je o ciężarówki, ale w końcu wszyscy dali radę. Uszczęśliwieni odjechali.
Dosłownie może 2-3 min, później korek ruszył. Nawet dość sprawnie jazda się rozkręciła i dojechaliśmy potem bez kłopotów do Florencji.
Podsumowując – jeżdżąc po włoskich drogach, bardzo uważaj, bo fantazja ułańska Włochów bije naszą na głowę. Raz się nawet zastanawiałem, czy jadący przed nami Włoch ścinając z zapałem zakręty śpiewa sobie za kierownicą pełnym głosem “O sole mio”…
Zgadzam się, że zachowanie włoskich kierowców na drogach jest irytujące. Kiedyś jednak miałem przyjemność podróżować po kraju gdzie wykroczenia kierowców sięgają szczytu wyobraźni. Ten kraj to Albania.