Wiele lat temu, będąc dziecięciem, na spacerze z rodzicami i przyjaciółmi pozwoliłem sobie żartując zaśpiewać do kolegi jakąś niemądrą piosenkę z niezbyt kulturalnym słownictwem (pozwolę sobie nie cytować). Kolega, do którego kierowane były słowa, starszy ode mnie, a więc już mądrzejszy, zareagował niespokojnie bym przestał robić obciach przy rodzicach.
Dało mi to do myślenia. Zastanowiłem się, że rymowanki podwórkowe nie pasują do sytuacji. Zwróciłem baczniejszą uwagę na konkretne słowa, które dotychczas po prostu fruwały w powietrzu, a poważnie rzecz biorąc mogły koledze zrobić przykrość. Od tego czasu bardziej uważałem co mówię, kiedy i do kogo. Potem życie nauczyło mnie, że słowa mogą dodać skrzydeł, ale także je podciąć i dobić, że słowa mogą być bronią.
Ten epizod nie miał wtedy wielkiego znaczenia, ale dla mnie był nauczką, którą pamiętam do dzisiaj. Nikt inny pewnie tego nawet nie zanotował.
W dzisiejszym świecie jest inaczej. Coraz rzadziej komunikujemy się twarzą w twarz, coraz mniej rozmawiamy, za to coraz więcej piszemy, czatujemy, wysyłamy posty na fora czy fotki do serwisów społecznościowych etc. Nasze wypowiedzi nie giną w pomroce dziejów, tylko pozostają gdzieś na serwerach. Tracimy je z oczu, zapominamy, aż do czasu, kiedy ktoś je odnajdzie i nam o nich przypomni…
Wszystko jeszcze jest w porządku, gdy to w miarę niewinne głupoty, gorzej gdy były to ciężkie słowa, chociaż pewnie nie do końca przemyślane, lub nie-takie-znowu-niewinne zdjęcia. Pomyślałem o tym czytając o kolejnym epizodzie wyciągania trupów z szafy człowieka, który trafił na świecznik.
Kiedyś młody zdolny, założyciel serwisu internetowego, który sprzedał za krocie, obecnie łącząc swoją przyszłość z polityką, naraził się na dziennikarską weryfikację, na przypomnienie dawnych, obrażających kobiety wpisów na twitterze. Niegdyś nie zważał na słowa. Teraz próbował usunąć stare twity, ale na próżno. Stare informacje trudno usunąć, mogą się już znaleźć skopiowane w wielu różnych miejscach. Jego kariera jeszcze na dobre się nie zaczęła, a już musiał zrezygnować…
Ludzie sądzą, że jak ustawią restrykcyjne parametry dotyczące prywatności, to ich wpisy nie trafią w niepowołane ręce. Zapominają, że inni z ich bliskiego kręgu przyjaciół/rodziny mogą uznać wpis za cool i puścić go dalej, mając zupełnie inne ustawienia prywatności. Napisałeś/aś coś w sieci – możesz założyć, że trafi do wszystkich.
Młodzież zainteresowała się Snapchatem, korzystając z automatycznego kasowania wiadomości tego serwisu. Ale ta funkcja niewiele zmienia. Ostatnio aresztowano w Stanach nastolatka, który zabił kolegę i makabryczne selfie przesłał Snapchatem do innego kolegi, ale ten skopiował ekran ze zdjęciem zanim wiadomość zniknęła…
Ludzie, którzy robili sobie zdjęcia iPhonem i przesyłali je do iCloud też myśleli, że są one tam bezpieczne. Do czasu. Afera z wypłynięciem, często wstydliwych, zdjęć celebrytów obiła się echem po amerykańskich mediach. Nieważne czy rację miała firma Apple, uznając, że to nie wina zabezpieczeń iCloud, tylko włamania na inne konta ułatwiały dostanie się do ich serwisu. Ważne, że to możliwe. Coś, co jest poza naszą bezpośrednią kontrolą, może trafić w niepowołane ręce.
Nigdy nie wiadomo jak zachowa się odbiorca wiadomości. Jak ją wykorzysta. Wypisywanie w e-mailu niepochlebnych opinii o osobach, z którymi się współpracuje nie jest rozsądne. Nie wiadomo, co z owym e-mailem się stanie. Nie musi go przesyłać dalej adresat, wystarczy, że coraz częstsze włamanie do systemu i kradzież danych (maili) przyczyni się do ich upublicznienia. Przykładem niedawne włamanie do Sony Pictures i afera z e-mailami jej pracowników/szefów. O wielu sprawach można mówić, ale nie o wszystkim warto pisać.
Nie pomoże tu za bardzo europejskie “prawo do zapomnienia”. OK, wymuszono na Google usuwanie z wyników wyszukiwania linków do określonych treści na żądanie Europejczyków, ale te treści dalej są dostępne na przeróżnych serwerach…
Bezpiecznie jest założyć, że publikowane w sieci treści będą dostępne wszystkim i że będą poza naszą kontrolą.
My dorośli coraz lepiej rozumiemy kwestie prywatności, ewentualne ryzyka jakie niesie ze sobą Internet. Warto jednak dokładnie tłumaczyć to naszym dzieciom. Ich obecne głupie żarty, złe słowa, niepotrzebne zdjęcia, mogą nie tylko zaszkodzić im dzisiaj, ale i poważnie zaważyć na ich przyszłości.