No właśnie, znowu solidnie popadało. Przypomina mi się lipiec 1997 r. Tamten rok był katastrofalny przede wszystkim dla południa Polski. Obecnie nie jest tam aż tak tragicznie, natomiast bardzo zła sytuacja jest na południu Niemiec, w Austrii, Szwajcarii i Czechach. Mówi się o co najmniej 15 ofiarach śmiertelnych, choć to i tak lepiej niż w czasie powodzi z 2010 r.
W Austrii spadło w 2 dni tyle deszczu ile normalnie w 2 miesiące. Czesi pamiętają katastrofalną powódź z 1997 i 2002 r. Stąd wprowadzenie stanu wyjątkowego i oczekiwanie na to co się wydarzy tym razem w Pradze. Szczęśliwie historyczne centrum pozostało bezpieczne. Podobnie centrum Drezna przetrzymało napór wód Elby, pomimo obaw, że będzie gorzej niż w 2002 r.
Na Dunaju ponoć jest najwyższa fala powodziowa od 500 lat. W zalanym bawarskim Passau woda przekroczyła poziom nie widziany tam od tylu lat. Teraz Węgrzy szykują się na nadejście wielkiej wody. W samym Budapeszcie liczą na to, że woda jeszcze zmieści się w basenie rzeki i miasta nie zaleje. Szacuje się, że fala powodziowa przekroczy o 25 cm rekordowy poziom z 2006 r.
To dość niepokojące wydarzenia. Wielkie powodzie w Europie Środkowej obecnie zdarzają się jakby częściej. Czy to wskaźnik tego co nas czeka w przyszłości?
Z drugiej strony jak się już wypadało, to może chociaż lato będzie suchsze – bardziej słoneczne i w czasie wakacji pogoda będzie sprzyjać wypoczynkowi.