Pienza
Piękne, małe miasteczko w południowej Toskanii, w prowincji Siena. Historyczne centrum Pienzy wpisane jest na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Dojazd
Dojazd samochodem:
- Od północy (Florencja) autostradą A1, zjazd na Sinalunga/Bettole, drogą SS327 na Torrita di Siena, a potem na Pienzę drogami SP15 i SS146.
- Od południa A1, zjazd Chiusi/Chianciano Terme i drogą SS146 na Chianciano i potem Pienzę.
- Od Sieny dojazd drogą SR2 na południe, na Buonconvento, aż do San Quirico d’Orcia. Stąd widokową drogą SS146 na Pienzę.
Po wjeździe do miasteczka, musicie gdzieś znaleźć miejsce parkingowe. Z tym w sezonie nie jest łatwo. Następnie trzeba wejść do historycznego centrum. Droga SS146 zawija łukiem przechodząc przez Pienzę blisko starej bramy - Porta al Prato.
Historia
Pienza powstała po przebudowie wsi Corsignano – miejsca narodzin papieża Piusa II (Aeneas Silvius Piccolomini), humanisty i człowieka renesansu. Po wyborze na papieża, stworzył tu idealne renesansowe miasto.
Projekt bazował na humanistycznych koncepcjach urbanistycznych. Plan wykorzystano w innych włoskich miastach, następnie stał się popularny w Europie. Przebudowę, a właściwie budowę Pienzy rozpoczęto ok. 1459 r., katedra została konsekrowana przez Piusa II już w 1462 r.
Co ciekawego można zobaczyć
Porta al Prato - charakterystyczna brama miejska jest zdobiona freskami nad łukiem wejścia. Jak na spore mury, które w części otaczają miasto, brama jest dużych rozmiarów. Skręcając za bramą w prawo, mijacie stare domy z kamienia i wychodzicie na "punkt widokowy" – na mury na zboczu wzgórza.
Widok z nich jest wart uwagi i paru zdjęć. Szczególnie późniejszym popołudniem, kiedy słońce ciepłym światłem rzeźbi okoliczne wzgórza Val d'Orcii z wulkanicznym szczytem Monte Amiata w tle. Wzdłuż muru rosną strzeliste cyprysy. Idąc wzdłuż nich, aż do katedry, następnie schodami w górę, wychodzicie na główny plac.
Concattedrale di Santa Maria Assunta lub po prostu Duomo di Pienza, budowana w latach 1459-1462 przez architekta Bernardo Rossellino wewnątrz zachowała styl gotycki, z zewnątrz jest jednym z wczesnych przykładów renesansu. Budynek wzniesiono z ciemnego tufu, fasadę natomiast z białego trawertynu. Jakiś czas temu, niestety pojawiły się problemy z osiadaniem katedry ze wschodniej strony. Chyba w porę podjęto próby jej uratowania.
Architekt zrealizował wiele projektów, ale stał się sławny, pomagając Piusowi II ucieleśnić jego wizje w Pienzy. Zaprojektował główny plac z katedrą (od południa), ratuszem - Palazzo Pubblico (Comunale) z charakterystycznymi arkadami i ceglaną wieżą (od północy), pałacem biskupim Palazzo Vescovile ze strony wschodniej i Palazzo Piccolomini po stronie zachodniej. Tę, centralną część miasta otaczać miały pozostałe budynki.
Palazzo Piccolomini to główna rezydencja w mieście, to w niej bywał papież. Wewnątrz zbudowano dziedziniec, a od południa przez trzy piętra poprowadzono loggie wychodzące na park, z widokiem na dolinę.
Trzeba się przejść wąskimi, ładnymi uliczkami ciągnącymi się wzdłuż starych, kamiennych, malowniczych domów. Niektóre uliczki zamyka w tle widok okolicznych wzgórz. Ulicom dodaje barw ogromna ilość hodowanych przez mieszkańców kwiatów.
Można tu kupić bardzo dobre sery – pecorino wyrabiane z owczego mleka. Dostępne są w różnych postaciach, wszystkie pyszne. W sklepach, które specjalizowały się w ich sprzedaży, można było zobaczyć wielkie gliniane kadzie pełne serów, np. w popiele. Były wersje z truflami, gatunki dojrzewające w wytłoczynach winogron używanych do produkcji wina itd. itp. Sery są sprzedawane w różnym wieku – świeże, średnio-dojrzałe, dojrzałe itd. Wiek sera wpływa na zmianę smaku, starsze są ostrzejsze i bardziej słone. Kupiliśmy sobie kilka kręgów w różnych wersjach, ale spora część zakupu zniknęła jeszcze we Włoszech...
Pienza to malownicze miasteczko z małym centrum – zaledwie kilka uliczek na krzyż, ale ma w sobie "to coś", co sprawia, że lubimy tu zaglądać.
Przydarzyła nam się tutaj pamiętna historia. Pewnego dnia, po południu zrobiliśmy się głodni, a że była to pora kiedy restauracje robiły sobie przerwę, szukaliśmy chociaż możliwości zjedzenia czegoś lekkiego. Trafiliśmy do małej bruschetterii nieco dalej od centrum. Była czynna, w menu były bruschetty z różnymi dodatkami, więc akurat coś na lekki lunch.
Pani za kontuarem coś przygotowywała i nie podchodziła do nas. Nie było wewnątrz dużo klientów, więc zaczęliśmy się niecierpliwić. Wyraziliśmy kilka uwag po polsku na temat powolnej obsługi. Po pewnym czasie pani podeszła do nas, a my pokazując w menu zaczęliśmy zamawiać po angielsku jedzonko. Po chwili pani nam przerwała i zapytała po polsku co zamawiamy, sugerując, że w ojczystym języku będzie łatwiej.
Po jej odejściu spojrzeliśmy po sobie z głupimi minami. Wniosek - nasz język może być zrozumiany w najbardziej nieoczekiwanym miejscu. Okazało się, że pani przyjechała z Polski kilka lat temu, wyszła za Włocha i osiadła tu. Inni goście wyszli, sympatycznie nam się rozmawiało. Pani przyniosła jeszcze ekstra bruschetty do posmakowania przyozdobione ciekawymi dodatkami. Za ekstrasy nie chciała pieniędzy... Narzekaliśmy, a było tak sympatycznie. No cóż, było nam potem trochę głupio – trzeba uważać co się mówi...
Droga z Pienzy do San Quirico d’Orcia sama w sobie wymaga opisu. Trzeba nią przejechać, oglądać krajobraz, zatrzymać się w kilku miejscach. Widoki z tych miejsc znajdziecie na wielu włoskich kalendarzach. Warto na to poświecić trochę czasu.
Domy na wzgórzach, wśród cyprysów. Małe, ładne kapliczki. Wzgórza ogołocone po zbiorach zbóż mają specyficzne liniowe wzory na ścierniskach. Tu i ówdzie widać charakterystyczne gołe skały powstające po erozji gleby.